Jacek Żakowski , 27 listopada 2020

Zawieszenie broni. Natychmiast! (Opinia)

Jarosław Kaczyński, prezes PiS / fot. Michał Woźniak, East News

Tysiące Polaków umierają. Setki tysięcy Polaków chorują. Miliony Polaków są zagrożone śmiercią, utratą najbliższych, bankructwem, kalectwem, nędzą, bezrobociem lub trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. A władza dalej kręci swoje lody, jakby w Polsce nic się od marca nie stało. Opamiętajcie się wreszcie!

Co kilka minut ktoś w Polsce umiera z powodu pandemii. Na COVID lub na choroby nieleczone przez COVID. Połowa z tych ofiar żyłaby znacznie dłużej, gdyby służba zdrowia nie została zdezorganizowana i porzucona przez władzę.

W tej sytuacji co chwilę jakiś konkretny Polak płaci więc swoim życiem za niekompetencję, nieodpowiedzialność, niezborność i beztroskę ludzi, którym powierzyliśmy los Polski i Polaków. Czyli każdego dnia mamy przez tę władzę kilka katastrof smoleńskich. I każde dziecko w Polsce zna nazwiska sprawców. A oni nie okazują nawet zakłopotania.

Przepraszam, ale mam wrażenie, że aby dotrzeć do świadomości tych ludzi, trzeba to wprost i brutalnie powiedzieć.

Na rękach Kaczyńskiego, Morawieckiego, Ziobry, Dudy i spółki nie widać wprawdzie krwi, ale ich sumienia i polityczny bilans obciąża śmierć tysięcy Polaków. Bo to oni nie przygotowali Polski na drugą falę pandemii. A zachowują się tak, jakby wciąż grali sobie w kulki.

Nie chodzi o to, by premier zalał się teraz łzami

Nie wiem, jak dla Państwa - dla mnie jest szokujące, że można ściągnąć tak ponure nieszczęście na tak wiele rodzin w swoim własnym kraju i wciąż nie tylko nie zapaść się pod ziemię, ale demonstrować publicznie pełne samozadowolenie i dalej bez żenady pleść stare frazesy.

Nie piszę tego po to, żeby rozładować emocje, potępić, dowalić itp. Piszę, by skłonić władzę do zmierzenia się z jej ponurym dorobkiem i wymusić reakcję.

Hasło "wszystkie ręce na pokład" wciąż dobrze w Polsce działa, jeśli jest wiarygodne. A mimo wszystko istnieje płomyczek nadziei, że może być wiarygodne. Trzeba tylko zrobić wszystko, co możliwe, żeby polityczna walka nie utrudniała sprawnego zarządzania

Nie chodzi o to, żeby nas przepraszali. Psu na budę byłyby pisowskie przeprosiny, gdy skutki pandemicznego chaosu każdego dnia zbierają tragiczne żniwo.

I nie chodzi o to, by premier Morawiecki zalał się teraz łzami, jak premier Danii, Mette Frederiksen, po wizycie u hodowcy norek, który wybił stado, gdy ona bezprawnie (choć słusznie) na konferencji prasowej ogłosiła, że to jest konieczne.

Całkiem nie o to mi chodzi. Przekrwione oczy ministra Łukasza Szumowskiego nie uratowały przecież żadnego polskiego życia. Łzy Kaczyńskiego albo Morawieckiego też by nie pomogły nikomu.

Ciężkie oskarżenia formułuję wyłącznie dlatego, że sądzę, iż to może pomóc. Bo tysięcy potencjalnych ofiar można jeszcze uniknąć podczas tej i następnej pandemicznej fali, jeśli władza potraktuje poważnie swoją odpowiedzialność i zacznie zajmować się tym, co do niej należy.

Lepiej późno niż wcale. Dla nas wszystkich i dla tych, którzy teraz rządzą, a za kilka lat staną przed komisjami śledczymi wyjaśniającymi, dlaczego tak wielu Polaków podczas tej pandemii niepotrzebnie umarło.

"Wszystkie ręce na pokład"

Panie Prezesie, Panie Premierze, Panie Prezydencie, Panowie Ministrowie, jeśli odłożycie na bok wszystkie inne sprawy i z całą powagą całą swoją energię poświęcicie na walkę z pandemią, to tysiącom Polaków możecie jeszcze uratować życie.

To prawda, że jest już późno, bo masa czasu została zmarnowana. Ale wciąż jeszcze macie szansę sprawić, żebyśmy uniknęli nieszczęść na miarę kilkudziesięciu kolejnych katastrof smoleńskich.

To może być łatwiejsze, niż wam się wydaje. Jeśli tylko chcecie. Konkretnie: jeśli chcecie naprawdę, a nie głównie na pokaz - czyli inaczej, niż budowaliście "szpital" na Narodowym.

Zacznijcie od publicznego złożenia propozycji politycznego zawieszenia broni. Zaproponujcie współdziałanie z każdym, kto zechce pomóc.

Hasło "wszystkie ręce na pokład" wciąż dobrze w Polsce działa, jeśli jest wiarygodne. A mimo wszystko istnieje płomyczek nadziei, że może być wiarygodne. Trzeba tylko zrobić wszystko, co możliwe, żeby polityczna walka nie utrudniała sprawnego zarządzania.

To nie będzie łatwe, bo zaleźliście wielu Polakom za skórę i niewiele osób Wam ufa. Ale to może się zmienić, jeżeli okażecie prawdziwie dobrą wolę. W przypadku dawnych wojen o ziemię przekonującym gestem dobrej woli było wycofanie się z części zajętego terenu. Od tego zacznijcie.

Zaproponujcie polityczne zawieszenie broni i cofnięcie zegara politycznego o miesiąc. Spuśćcie powietrze z politycznych balonów. Przestańcie marnować energię na polityczne wojenki. Wygaście absorbujące i rozpraszające energię konflikty.

Nakłońcie panią Przyłębską, żeby znalazła sposób na wycofanie decyzji w sprawie dopuszczalności aborcji.

Namówcie Izbę Dyscyplinarną na cofnięcie decyzji w sprawie sędziego Tuleyi. Odpuśćcie walkę z Unią.

Szansa na realne zwycięstwo jest nikła, a każda godzina, którą jej poświęcacie, to kolejne śmiertelne ofiary zaniedbań w zwalczaniu pandemii. Przestańcie prowokować kolejne protesty, to nie będziecie musieli posyłać przeciw nim policji. Możecie jej użyć dla wsparcia służby zdrowia, zamiast do siania zakażeń.

Każcie prokuratorom zaniechać ścigania protestujących kobiet. Jak nie mają żadnych pilniejszych zadań, niech lepiej wspomogą Sanepid, który już podpiera się nosem. Odłóżcie rewolucję kulturalną w oświacie i na uczelniach.

Użyjcie tej energii do stworzenia realnego planu bezpiecznej i dobrej szkoły na następne pandemiczne miesiące - chroniącej zdrowie uczniów, nauczycieli, ich rodziny, a jednocześnie gwarantującej kształcenie na poziomie zbliżonym do przedpandemicznego. Zawieście chwilowo na kołku wszystkie kontrowersyjne pomysły z piątką dla zwierząt na czele. Odsuńcie na bok wszystko, co nas wszystkich rozprasza w obliczu śmiertelnej zarazy.

Pokażcie, że chodzi wam o coś więcej, niż władza i że was też porusza ten tykający wciąż pandemiczny zegar, który co minutę, dwie, trzy odlicza śmierć jednego Polaka, a co parę minut śmierć, której można było uniknąć, gdybyśmy byli lepiej przygotowani i zorganizowani

To na dobry początek. A jak ten zwrot z odpowiednim przytupem zaczniecie, zaproponujcie partiom i innym istotnym grupom współdziałanie w zwalczaniu skutków pandemii.

Porzućcie wreszcie myślenie w kategoriach partyjnych. Widzicie przecież, że ludzie, których macie, nie dają sobie rady. Przyzwyczailiście się myśleć, że podzielenie się jakimiś kompetencjami oznacza dla was stratę. Rok temu może była to prawda. Teraz sensowniej jest widzieć rozłożenie obciążeń (którym nie możecie podołać) i odpowiedzialności (której nie unikniecie).

Poproście o pomoc, której potrzebujecie. Użyjcie kompetencji, które w Polsce mamy. Spytajcie ZNP, jak przeorganizować oświatę i czego jej potrzeba.

Spytajcie Izby Lekarskie, jak szybko i sprawnie przeorganizować szpitale i przychodnie. Zamiast walczyć z wszystkimi dokoła, zacznijcie współpracować, z kim tylko się da. Takie wielkie zbiorowe nieszczęście dotykające każdego i zagrażające wszystkim wymaga zbiorowego działania. I tworzy szanse współpracy, których wcześniej nie było.

Trzeba wyhamować zegar śmierci

Może bardzo wiele osób was w Polsce i za granicą nie lubi, ale większość z nich wam bardzo chętnie pomoże w walce o ludzkie życie. Niemal każdy dołoży do tej walki, co może, bo niemal wszystkich nas ten wirus przeraża.

Pokażcie tylko, że chodzi wam o coś więcej, niż władza i że was też porusza ten tykający wciąż pandemiczny zegar, który co minutę, dwie, trzy odlicza śmierć jednego Polaka, a co parę minut śmierć, której można było uniknąć, gdybyśmy byli lepiej przygotowani i zorganizowani.

Tego zegara nikt nie może zatrzymać. Ale władza ma ten niezwykły przywilej (i obowiązek), że może go wyhamować.

Nie zwlekajcie. Zegar śmierci tyka i nie będzie czekał, aż się namyślicie.