Małgorzata Gołota , 26 września 2019

Dziecko niewłaściwego ojca

krzysztof wojciewski, Forum

Testy DNA nie kłamią. Jacek wie, że nie jest ojcem Amelki. Wie to również dziewczynka. I tylko sąd uparcie twierdzi, że jest inaczej. Przynajmniej w świetle prawa. I tak od lat.

Tych lat upłynęło już ponad trzy. Łatwo można policzyć, choć akurat tego Jacek liczyć nie lubi. Nie tych dni straconych na oczekiwaniu. Bo jak inaczej można by je określić?

Do Sądu Rejonowego Poznań Nowe Miasto i Wilda, do IV Wydziału Rodzinnego i Nieletnich przy Alei Marcinkowskiego 32, pierwszy pozew w tej sprawie wpłynął 18 marca 2016 roku. Na pismach wciąż widać ślady stempli z dokładną datą. Pozew o unieważnienie uznania dziecka przez Jacka R. złożył w sądzie prokurator Tomasz Latour.

Trudna miłość

Związek Anny i Jacka był trudny właściwie od początku. Tak powie później Jacek. I trwał tak jakby w częściach, trochę jak serial.

Najpierw przez dwa lata - od 2003 do 2005 roku. Tak jest zapisane w sądowych aktach. To właśnie wtedy urodził się Staś, ich pierwsze dziecko. Powitali go na świecie 7 czerwca 2004 roku, ale oboje byli przy nim tylko kilkanaście miesięcy.

Autor: Anadolu Agency / Contributor

Źródło: Getty Images / "Ta dziewczynka jest jakaś inna, do rodzeństwa nawet nie podobna" - powtarzała Jackowi jego matka.(Zdjęcie ilustracyjne)

Jacek po raz pierwszy wyprowadził się z domu w listopadzie 2005 roku. Wrócił do niego po czterech miesiącach, choć w tym czasie mieszkanie byłej partnerki odwiedzał niemal codziennie – by zobaczyć się z synem. O drugiej ciąży Anny, nauczycielki w jednej ze szkół podstawowych pod Poznaniem, dowiedział się w lutym 2006 roku.

Nie wiedział wtedy, że jego partnerka przez tych kilka miesięcy była związana z jednym z sąsiadów z bloku. Bardzo się tylko zdziwił, że Anna w tę drugą ciążę zaszła tak szybko. Pytał ją o to przez kilka kolejnych tygodni, ale ona jego wątpliwości konsekwentnie gasiła tym samym zdaniem: To nasze dziecko.

Dlatego, gdy 14 listopada 2006 roku urodziła się Amelia, Jacek uznał ją za swoją córkę. Uznał, choć nie pozbył się wielu wątpliwości.

To była już ta druga część ich związku, gdy dwa lata później Jacek i Anna wzięli ślub, a w kwietniu 2011 roku urodziło się ich trzecie dziecko, Joasia. Ale i ta część potrwała tylko chwilę.

Rozwiedli się 21 października 2013 roku, po tym, jak wiosną tego samego roku Jacek po raz drugi wyprowadził się z domu. Gdy później zlecił wykonanie badań genetycznych w zakresie swojego ojcostwa, dowiedział się, że tylko dwoje z trojga dzieci – najstarszy Staś i najmłodsza Joasia - to jego biologiczne potomstwo. Amelka jego nie jest.

Amelka jest jakaś inna...

– Ta dziewczynka jest jakaś inna, do rodzeństwa nawet nie podobna – mówiła Jackowi jego własna matka. Powtarzała to kilkanaście razy, jeszcze zanim zlecił badania genetyczne.

Trudno było odmówić jej racji – Staś i Joasia mają blond włosy, jasną karnację, spokojne oczy i raczej melancholijne charaktery. Amelka, zamiast tej melancholii miała w sobie energię i chęć do działania, lubiła zaczepki. Włosy też miała ciemniejsze i cerę bardziej śniadą. Nijak rodzeństwa nie przypominała.

Sam Jacek z Amelką też nigdy nie mógł zbudować ojcowskiej więzi. Może dlatego to z nią, po swoim odejściu, spotykał się najrzadziej? Rzadziej niż ze Stasiem i Joasią. Rzadziej niż może na początku chciał.

Bo nie chciała ona, Amelka, nim jeszcze dowiedziała się o tym, że kto inny jest jej ojcem. Nie chciała, bo może z całej trójki jest najwrażliwsza, bo może była pod najsilniejszym wpływem matki? Wreszcie może nie mogła wybaczyć odejścia Jacka?

Prawdę Anna i Jacek mieli powiedzieć Amelce wspólnie. Ale powiedziała ona. Któregoś wieczora, podczas oglądania filmu, w którym ktoś był w podobnej sytuacji, wyszło tak jakoś naturalnie.

Amelka to, że nie jest córką Jacka, przyjęła do wiadomości. O tym, że to wie, Jackowi powiedziały pozostałe dzieci. To było w 2015 roku.

"(…) z uwagi na pogłębiający się, również na tym tle, konflikt pomiędzy byłymi małżonkami, który niewątpliwie rzutować będzie także na tą Małoletnią i jej rodzeństwo, uznać można, iż obecnie uregulowanie sytuacji prawnej dotyczącej jej pochodzenia zgodnie z w/w stanem faktycznym, nie sprzeciwia się jej interesowi i dobru" – napisał prokurator Tomasz Latour w uzasadnieniu pozwu o unieważnienie uznania dziecka. Tym samym, które w marcu 2016 roku trafiło do poznańskiego sądu.

Na pozew odpowiedział radca prawny Jan Klafkowski, pełnomocnik Anny. I domagał się oddalenia go w całości:

"Ustawa traktuje uznanie dziecka, które nastąpiło przed 13 czerwca 2009 roku jako czynność ostateczną. Uregulowanie to stanowi wyraz ochrony dobra dziecka (…). (…) w niniejszej sprawie w pełni aktualna pozostaje zasada prawna (…), w której Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że mężczyzna, który uznał dziecko, nie może żądać unieważnienia uznania z powodu błędu na tej tylko podstawie, że ujawnione później cechy krwi wyłączają możliwość jego ojcostwa".

Ale Jacek przecież wątpliwości zgłaszał, zaraz po tym, gdy dowiedział się o ciąży Anny. Choć może za cicho, za mało wyraźnie, ale jednak mówił, że to za szybko, że w tej ciąży ona musiała być już wcześniej. On przecież dopiero co wprowadził się z powrotem, nie współżyli ze sobą przecież, gdy nie mieszkał w domu. To skąd nagle ciąża?

- Pozwany składał oświadczenie woli dotyczące uznania dziecka, będąc w błędzie – przekonywał później prokurator Latour.

A adwokat Rafał Tuszewski, prowadzący sprawę Jacka, dodał: - Stanowisko (…) matki małoletniej (...) nie znajduje z kolei żadnego uzasadnienia faktycznego i prawnego. Pozwana ma doskonałą wiedzę, z kim prowadziła pożycie intymne w okresie, kiedy zaszła w ciążę i ze względu na dobro dziecka winna ten fakt ujawnić. Z nieznanych powodów (…) kieruje się tylko i wyłącznie własnym interesem i wygodą.

Nie było tu kłamstwa

- Ja na tamten czas również nie miałam żadnych wątpliwości, ponieważ związek, w którym byłam po rozstaniu z pozwanym, a przed ponownym z nim związkiem, był bardzo krótki, a dodatkowo z tym wtedy partnerem współżyłam, korzystając ze środków antykoncepcyjnych – mówiła przed sądem Anna.

Nie wyjawiła danych biologicznego ojca Amelii, mimo jasno wynikających z Konwencji Praw Dziecka praw do znajomości swojego biologicznego pochodzenia, na które powoływał się pełnomocnik jej byłego męża. Uparcie odmawiała też zgody na powtórzenie badania DNA.

KONWENCJA PRAW DZIECKA:

Artykuł 7

1. Niezwłocznie po urodzeniu dziecka zostanie sporządzony jego akt urodzenia, a
dziecko od momentu urodzenia będzie miało prawo do otrzymania imienia, uzyskania
obywatelstwa oraz, jeśli to możliwe, prawo poznania swoich rodziców i pozostawania pod ich opieką. (...)

Artykuł 8

1. Państwa-Strony podejmują działania mające na celu poszanowanie prawa dziecka
do zachowania jego tożsamości, w tym obywatelstwa, nazwiska, stosunków rodzinnych,
zgodnych z prawem, z wyłączeniem bezprawnych ingerencji. (...)

"Przez bezpodstawną odmowę wyrażenia zgody na badanie DNA dba tylko i wyłącznie o własną wygodę i zapewnienie świadczeń alimentacyjnych (...) ze strony Jacka R. a nie o kwestie ewentualnych zagrożeń dla córki, mogących powstać, chociażby w przyszłości w związku z ujawnieniem choroby genetycznej dziecka. (…) całkowicie ignoruje okoliczność, że do obowiązków rodziców należy zapewnienie dziecku stabilnej sytuacji życiowej" – napisał we wrześniu 2017 roku adwokat Tuszewski.

I dalej: "Mając na uwadze zeznania świadków w niniejszej sprawie, pozwana poprzez odmowę poddania się weryfikacji w postaci badania DNA, w sytuacji, kiedy Amelka zna wynik badania przeprowadzonego przez Jacka R., pogłębia stan niepewności, a także wpływa na stan psychiczny dziecka, a w konsekwencji nadużywa swojej władzy rodzicielskiej".

Dwa miesiące później Jacek R. zarzucił sądowi przewlekłość postępowania. Sąd Okręgowy przyznał skarżącemu rację i 19 stycznia 2018 roku przydzieli mu kwotę dwóch tysięcy złotych w ramach odszkodowania.

Autor: NurPhoto / Contributor

Źródło: Getty Images / Przed wejściem na salę sądową Jacek powtarza sobie: "Chodzi mi już jedynie o prawdę i sprawiedliwość". (Zdjęcie ilustracyjne)

Sprawa jednak nie zakończyła się aż do maja, gdy sędzia Sądu Rejonowego Bartosz Krzysztof Sadura, oddalił powództwo o ustalenie bezskuteczności uznania ojcostwa za bezzasadne.

Powołał się przy tym na zapisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, z których wynika, że unieważnienie uznania dziecka w Polsce możliwe jest tylko i wyłącznie w sytuacji, w której sąd ustali, że uznając dziecko za swoje, mężczyzna działał "pod wpływem wady swojego oświadczenia woli".

Czyli na przykład wtedy, gdy ktoś świadomie wprowadził go w błąd. Ktoś, czyli Anna, która jednak przed sądem zapewniała, że przez myśl jej nawet nie przeszło, by ojcem jej drugiego dziecka mógł być kto inny, niż Jacek. I sąd jej uwierzył.

A skoro Anna nie okłamała Jacka, to on nadal musi być ojcem Amelki. Formalnie, bo o tym, że biologicznym ojcem jest ktoś inny, sąd również był przekonany. Widział przecież wyniki badania DNA.

Wyrok wydany przez sędziego Sadurę, po apelacji złożonej przez prokuratora Latour, uchylił poznański Sąd Okręgowy. Uznał, że postępowanie prowadzone w sprawie było nieważne, ponieważ Sąd Rejonowy – z wyjątkiem pierwszej rozprawy – orzekał w nieprawidłowym składzie zaledwie jednego sędziego.

Nie było ławników, co jest sprzeczne z zapisami kodeksu cywilnego. Sprawę w rejonowym będą musieli rozpatrzyć raz jeszcze. Kiedy i jak długo to potrwa? Tego nikt nie wie.

Do tego czasu Jacek jest zobowiązany do płacenia alimentów na Amelkę.

Pieniądze to nie wszystko

A tu już nawet nie chodzi o pieniądze, choć one też są ważne, bo Jackowi odkąd jakiś czas temu stracił dobrze płatną pracę, "nie spina" się budżet. Bo alimentów wychodzi w sumie 2600 zł, co miesiąc.

Gdyby nie miał już obowiązku płacenia, chociaż tej jednej sumy – 800 zł na Amelkę, może przestałby obawiać się tego, że wpadnie w spiralę zadłużenia. Może w ogóle przestałby się bać o siebie. A tak? Z tym lękiem musi sobie radzić, chodzić na terapię, szukać wsparcia. Choć kiedy o tym mi mówi, słychać, że drży mu głos.

To nie jest tak, że nie szuka lepszej pracy. Szuka. Przed sądem może pokazać, ile aplikacji wysłał w minionych tygodniach. Dziś są ich już setki. O pracę nie jest łatwo, ale to znów nie o nią tylko chodzi.

Dziś Jackowi chodzi głównie o prawdę i sprawiedliwość. I poczucie, że nikt go nie wykorzystuje.

Bo przecież on sam, Jacek, biologicznie nie ma z Amelką nic wspólnego. A jeżeli tak, to formalnie też mieć nie powinien. Amelka ma mamę i tatę, którego powinna poznać, a od pewnego czasu także ojczyma. I nie chce mieć z nim, Jackiem, nic wspólnego. Sama tak zdecydowała. Po co więc ma tym jej ojcem być, choćby na papierze?

Tego prawdziwego ojca Amelki Jacek też szuka. I liczy, że w końcu go znajdzie. Trochę już nawet o nim wie, choć nie wszystko może okazać się prawdą.

Ludzie mówią, że miał na imię Jarek, że wtedy, w tamtym czasie, pracował przy budowie autostrady w Wielkopolsce, że wynajmował z kolegą mieszkanie na osiedlu Orła Białego w Poznaniu, że miał dużo tatuaży i psa – szczeniaka owczarka niemieckiego.

Szuka go, bo tu o dobro Amelii też idzie.

"Bo przecież ta prawdziwa tożsamość, korzenie, tożsamość genetyczna, to także informacje o ewentualnych zagrożeniach dla jej zdrowia – chorobach genetycznych, chociażby. I przed niewłaściwą miłością. Jak przecież – nie znając swego ojca – może uchronić się przed małżeństwem z kimś, z kim być może będzie spokrewniona? Skąd wiedzieć z kim wiązać się nie powinna? I z kim w żadnym razie i przede wszystkim nie powinna mieć dzieci? Jak w końcu ma zbudować siebie, nie wiedząc, kim tak naprawdę jest?" - napisał kiedyś w książce "Prawo wobec ingerencji w naturę ludzkiej prokreacji" prof. Marek Safjan, sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Możliwe, że pełnomocnik byłej żony Jacka i ten cytat zna doskonale. Możliwe, ale reprezentujący Annę radca prawny odmówił mi rozmowy.

Bez odpowiedzi pozostawił pytanie: czy konsekwentnie walcząc o uniemożliwienie zaprzeczenia ojcostwa w sprawie Jacka R. nie łamiecie państwo zapisów Konwencji Praw Dziecka - artykuł 7 o prawie do poznania swoich rodziców oraz artykuł 8 o poszanowaniu prawa dziecka o zachowania jego tożsamości, w tym stosunków rodzinnych?

Czy dobro Amelki naprawdę jest odpowiednio chronione w sytuacji, w której nie zna ono swojego biologicznego ojca, a co za tym idzie także swego biologicznego pochodzenia?

Anna, która niedawno po raz kolejny wyszła za mąż, również nie zgodziła się na rozmowę.

*Imiona wszystkich dzieci zostały zmienione.

Małgorzata Gołota. Dziennikarka prasowa i radiowa. Publikowała w "Gazecie Wyborczej", dzienniku "Polska the Times", serwisach naTemat.pl, Wirtualna Polska i Weekend Gazeta.pl. Współpracowała m. in. z Radiem ZET Gold, Radiem Plus, Rock Radiem i Radiem Złote Przeboje. Lektorka. Głos operatora Premium Mobile i wielu audiobooków.