Dariusz Bruncz , 11 listopada 2020

Kardynał, który powinien się lękać

Kardynał Stanisław Dziwisz / fot. Jacek Bednarczyk, PAP

W Krakowie urządził "Mały Watykan", namiastkę świata, który znał najlepiej. Za sprawą krycia skandali pedofilskich ten świat kardynała Stanisława Dziwisza, jeśli jeszcze nie legł w gruzach, to na pewno zatrząsł się w posadach.

Jest 20 października 2020 roku. Kardynał Stanisław Dziwisz udziela wywiadu Piotrowi Kraśce. W rozmowie prowadzonej w cieplarnianych warunkach kardynalskich komnat dziennikarz pyta hierarchę o jego wiedzę i działania w sprawach związanych z duchownymi-pedofilami z terenu metropolii krakowskiej, ale też z Watykanu.

"Nie wiem", "nie pamiętam", "pierwsze słyszę" – to najczęstsze odpowiedzi. A przecież kardynał, jak mało kto znał sprawy dziejące się w kulisach Watykanu.

Uwikłany

Do dziś aż trudno zrozumieć, jak ks. Marcial Maciel Degollado, założyciel elitarnego i wpływowego zgromadzenia Legionistów Chrystusa, mógł owinąć sobie wokół palca Kurię Rzymską i najwyraźniej Jana Pawła II, którego osobistym sekretarzem był kardynał Dziwisz.

Prywatne życie Degollado to właściwie kanwa na thriller psychologiczny – duchowny miał mnóstwo nieślubnego potomstwa, zgwałcił kilkaset dzieci i seminarzystów, a poza tym obracał ogromnymi kwotami i był uzależniony od narkotyków.

I pielgrzymka do Polski papieża Jana Pawła II. Ojciec Święty w sanktuarium Matki Boskiej Kalwaryjskiej. Przy nim ks. Stanisław Dziwisz. 7 czerwca 1979 roku

I pielgrzymka do Polski papieża Jana Pawła II. Ojciec Święty w sanktuarium Matki Boskiej Kalwaryjskiej. Przy nim ks. Stanisław Dziwisz. 7 czerwca 1979 roku

Autor: Teodor Walczak

Źródło: PAP

To on w 2006 roku wyprawił w Rzymie wielkie przyjęcie Stanisławowi Dziwiszowi z okazji otrzymania kapelusza kardynalskiego. Hierarcha zaprzecza, jakoby miał wiedzę o Degollado i jego wyczynach.

Kuriozalne odpowiedzi duchownego wywołują falę komentarzy, ale szybko znajduje się temat bardziej elektryzujący. Oto kilka dni później wybucha sprawa kardynała Henryka Gulbinowicza.

Gulbinowicz miał nie tylko tuszować sprawy pedofilii wśród księży, zbudować wokół siebie układ, który później właściwie decydował o polityce kadrowej w wielu polskich diecezjach (co przecież nie jest karalne), ale sam miał dopuszczać się przestępstw seksualnych.

Kardynał Gulbinowicz, honorowy obywatel Wrocławia i kawaler Orderu Orła Białego, również bliski znajomy premiera Mateusza Morawickiego, został ukarany przez Watykan pozbawieniem go przywilejów biskupich (noszenie insygniów), otrzymał zakaz publicznego celebrowania liturgii oraz odmowę na pochówek w katedrze z honorami.

Archidiecezja wrocławska przeprosiła za kardynała i poinformowała o przekazaniu mu decyzji Stolicy Apostolskiej, ale informacje o stanie zdrowia kard. Gulbinowcza, które nadeszły kilka dni później, uzasadniają podejrzenie, że sędziwy purpurat nie musiał być nawet świadomy decyzji, jakie po śledztwie podjął wobec niego Watykan.

Przez kilka dni informacje o Gulbinowiczu wypierają więc komentarze na temat kardynała Dziwisza. I wtedy TVN24 emituje reportaż Marcina Gutowskiego "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza".

Ludzi widzą kardynała, który notoryczne uchyla się od rozmowy, oszczędnie gospodaruje wyjaśnieniami. Widać, że jest co najmniej uwikłany w systematyczne krycie pedofilów w Kurii Rzymskiej i przynajmniej współodpowiedzialny za tolerowanie byłych kolegów kursowych oskarżanych o pedofilię.

To duchowni pełniący funkcje kapłańskie w archidiecezji krakowskiej lub na terenie metropolii krakowskiej, w tym diecezji bielsko-żywieckiej wchodzącej w jej skład.

Tego przykryć się już nie da. Furorę w sieci robi anonimowy wpis z Wykop.pl ochoczo udostępniany i przesyłany w prywatnych wiadomościach:

"Twój szef jest człowiekiem, który zostaje papieżem, ale też nadal jest człowiekiem, któremu ktoś musi nosić teczkę, i to jesteś Ty, więc bez kiwnięcia palcem dostajesz awans do Rzymu, no a w Rzymie to już bajlando (…) Resztki swojego świętej pamięci szefa przerabiasz na biznes życia, rozdajesz i sprzedajesz krople krwi (jedna dla Kubicy, prawilnie), ciuchów, w sumie sam jesteś trochę relikwią, co nie? XD."

To, że o kardynale Dziwiszu od dawna mówiło się w Krakowie per "wdowa" (przypomniał o tym Frédéric Martel w słynnej "Sodomie") albo "kapciowy" to nic nowego.

Papież Jan Paweł II i jego osobisty sekretarz ks. prałat Stanisław Dziwisz. V pielgrzymka do Polski. Żywiec, 22 maja 1995 roku

Papież Jan Paweł II i jego osobisty sekretarz ks. prałat Stanisław Dziwisz. V pielgrzymka do Polski. Żywiec, 22 maja 1995 roku

Autor: Paweł Kopczyński

Źródło: PAP

I nawet jeśli określenia te rozpowszechniali sami duchowni archidiecezji krakowskiej, pracownicy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, dziennikarze katoliccy i nie tylko, to w porównaniu z tym, co obecnie dzieje się wokół osoby "Przyjaciela Jana Pawła II", byłoby jeszcze z dekadę temu nie do pomyślenia.

Czy oceny wypowiadane pod adresem kard. Dziwisza są jednak sprawiedliwe? Ile w nich rzeczowej krytyki, a ile zajadłości, a może zazdrości? Kim jest kardynał Dziwisz?

Przy uchu papieża

Życiorys kard. Dziwisza można podzielić na trzy części: czas przed poznaniem Karola Wojtyły, epoka Karola Wojtyły/Jana Pawła II i czas po.

Ten ostatni można jeszcze rozbić na okres kierowania metropolią krakowską i po nim.

O ile czas przy Janie Pawle II dość intensywnie jest opisywany, badany, ostatnio również za sprawą przełomowego raportu Stolicy Apostolskiej ws. byłego kardynała McCarricka, o tyle czas biskupowania w Krakowie traktowany jest nieco po macoszemu.

A to właśnie te lata pokazują kardynała już nie jako człowieka "w cieniu", jak sam o sobie mówi(ł), ale na świeczniku, jako kogoś teoretycznie zupełnie wolnego, ale na własne życzenie kurczowo trzymającego się legendy, mitu i opowieści o Janie Pawle II.

Wspomniana sprawa McCarricka, b. kardynała i metropolity Waszyngtonu, który molestował seksualnie kleryków i tuszował sprawy innych duchownych, wywołała ogromne poruszenie w USA i na świecie. W raporcie przedłożonym przez Stolicę Apostolską na 18 stronach i 45 razy pojawia się nazwisko bp. Dziwisza jako ważnego, jeśli nie kluczowego, przekaźnika informacji o nadużyciach abp. McCarricka.

Finalną odsłoną sprawy jest list obwinionego do bp. Dziwisza, w którym zaprzeczył jakimkolwiek oskarżeniom wysuwanym przez ludzi Kościoła pod swoim adresem.

Do Stanisława Dziwisza McCarrick pisał: "Dziękuję, że jesteś kimś, do kogo mogę pisać i komu mogę szczerze powiedzieć, że jeśli rozumiem oskarżenia, jakie mógł postawić kardynał O'Connor, to nie są one prawdziwe".

Zarówno Dziwisz, jak i Jan Paweł II dali wiarę słowom hierarchy, którego – wbrew ostrzeżeniom – przeniesiono w 2000 roku z Newark do archidiecezji Waszyngtonu i krótko po tym kreowano kardynałem.

Wektor krakowski

Gdy w 2005 roku umiera Jan Paweł II w życiu abp. Stanisława Dziwisza, potężnego człowieka w Watykanie, następuje rewolucja.

Przez ostatnie kilkanaście lat wszystkie ważne sprawy, nie tylko kadrowe, przechodziły przez ręce oddanego sekretarza, a ostatnie lata pontyfikatu papieża Wojtyły nie były w oczywisty sposób samodzielne, jeśli w ogóle można mówić o pełnej niezależności przy kierowaniu tak zhierarchizowaną strukturą.

Jan Paweł II udziela w Bazylice św. Piotra w Watykanie święceń trzem nowo mianowanym przez siebie biskupom, m.in. swemu osobistemu sekretarzowi, ks. Stanisławowi Dziwiszowi. 19 marca 1998 roku

Jan Paweł II udziela w Bazylice św. Piotra w Watykanie święceń trzem nowo mianowanym przez siebie biskupom, m.in. swemu osobistemu sekretarzowi, ks. Stanisławowi Dziwiszowi. 19 marca 1998 roku

Źródło: PAP

Dziwisz pozostał w Watykanie, pełniąc funkcję prefekta pomocniczego Domu Papieskiego. 3 czerwca 2005 r. papież Benedykt XVI przyjął rezygnację dotychczasowego metropolity, kard. Franciszka Macharskiego. Tego samego dnia i w jednym dokumencie na jego następcę zostaje wyznaczony abp Stanisław Dziwisz.

Decyzja nikogo nie dziwi, wydaje się wręcz naturalna – zamiast terapii szokowej, którą później Kraków przeżył wraz z nominacją abp. Marka Jędraszewskiego (2017), przyjście Dziwisza postrzegano raczej jako terapię wpisaną w oswajanie się z życiem bez Jana Pawła II.

Dziwisz funkcjonował właściwie nie jako on sam, ale jako substytut, świadek Karola Wojtyły. Był – jak powiedział mi w rozmowie jeden ze znanych krakowskich księży – przedłużeniem legendy: – Do Krakowa przyszedł ze swoimi ludźmi. Miękko wszedł w rolę strażnika dziedzictwa.

Z kolei ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, zwraca uwagę na inny fakt, że Dziwisz pojawił się w Krakowie dopiero trzy miesiące po ogłoszeniu nominacji.

W pamięci krakowian na długo pozostał pompatyczny ingres do katedry 27 sierpnia 2005 r. Może nawet nie chodzi o samą uroczystość w niewielkiej przecież świątyni, co o triumfalny pochód na Rynek Główny, gdzie miała miejsce msza polowa z udziałem urzędującego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i b. premiera Włodzimierza Cimoszewicza.

Ludzie zapamiętają też migawki z wystawnego obiadu na 1500 gości, w tym polityków od lewa do prawa, zorganizowany na terenie dawnego klasztoru, a dziś Muzeum Archeologicznego.

Uroczystość była też zmianą jakościową w samej archidiecezji krakowskiej. Rozmawiając z katolikami z Krakowa, można wręcz odnieść wrażenie, że najnowsze dzieje ich archidiecezji można – nieco upraszczając – zawrzeć w prostych ramach czasowych "przed i po Franciszku".

Chodzi o kard. Franciszka Macharskiego, który przejął diecezję po Karolu Wojtyle, a później przekazał ją abp. Dziwiszowi.

– To nie tylko bombastyczny ingres, ale też sposób organizacji kurii. Kardynał zorganizował w Krakowie "Mały Watykan", namiastkę świata, który znał najlepiej – słyszę od innego już księdza.

A ks. Isakowicz-Zaleski, który doskonale zna krakowskie środowisko katolickie, przyznaje, że zdziwił się podczas wywiadu Piotra Kraśki z kard. Dziwiszem otaczającym hierarchę ambiente.

– Salony, nigdy tam nie byłem, portrety, antyki. Jak w Watykanie. Kardynał Macharski mieszkał w skromnym pokoju, a na ścianach miał obrazki namalowane przez dzieci – dodał.

Słowa te potwierdza znana krakowska dziennikarka, która z bliska obserwowała rządy Macharskiego i Dziwisza.

– Kardynał Dziwisz zatracił kontakt z rzeczywistością, a to przez Watykan. To był czas odcinania kuponów z czasów jano-pawłowych. Oczywiście, powstało Centrum Jana Pawła II – "Nie lękajcie się", ale właściwie kard. Dziwisz przyczynił się do zrobienia przysłowiowej cepelii z Jana Pawła II – zaznacza.

Dziwisz odporny na Wojtyłę

Oderwanie kard. Dziwisza od polskiej rzeczywistości podkreślają wszyscy moi rozmówcy z Krakowa.

– Polska się zmieniła i kardynał znał ją z klerykalnej fasady, jaką ukazywali mu koledzy księża i biskupi przybywający do Watykanu. Kraków i Polska, do którego trafił, to już nie to samo miasto i kraj. On się tutaj nie odnajdywał. Zarządzanie diecezją było zbiorowe. O wszystkim decydowało paru zaufanych duchownych, w tym niektórzy biskupi pomocniczy – mówi jeden z kapłanów.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Autor: Stanisław Rozpędzik

Źródło: PAP

Podobnie i wspomniany już ks. Isakowicz-Zaleski, który w sprawach lustracyjnych i związanych z pedofilią wśród diecezjalnych księży miał i ma z kardynałem na pieńku.

– O ile kard. Macharski był mistykiem i intelektualistą, był dominikańskim tercjarzem o imieniu Jacek, o czym mało kto wie, i biskupem blisko ludzi, o tyle Dziwisz był zupełnie inny. Nie czuł Krakowa – dodał duchowny.

Ale nawet sprawa dziedzictwa Jana Pawła II, z którą przede wszystkim łączony jest kard. Dziwisz, pozostaje sprawą kontrowersyjną. Po reportażu w TVN24 głos zabrał abp. Stanisław Gądecki, który jedynie lakonicznie odniósł się do sprawy.

- Równocześnie chciałbym zauważyć, że Kościół w Polsce jest wdzięczny ks. kardynałowi za jego wieloletnią służbę przy boku św. Jana Pawła II – stwierdził Gądecki.

Pytam więc moich rozmówców, jak to jest z tym dziedzictwem, a pytanie wydawałoby się absurdalne w odniesieniu akurat do kard. Dziwisza. I znów odpowiedzi są podobne.

– Kardynał przyczynił się do popularyzacji kultu Jana Pawła II, ale nie jego myśli. Owszem, ma swoje zasługi w tak szybkim terminie beatyfikacji i kanonizacji papieża, ale właściwie kard. Dziwisz nie przyczynił się do propagowania duchowej spuścizny Jana Pawła II. On po prostu nie reprezentował linii Karola Wojtyły, nie ma tej wrażliwości i tych zachowań, co widać, chociażby w odniesieniu do młodzieży. Dziwisz nie przesiąkł Wojtyłą – konkluduje ks. Isakowicz-Zaleski.

I nie jest to głos odosobniony. Właściwie trudno znaleźć kogoś, kto podkreśli wymiar duchowy. Owszem, budownictwo sakralne poświęcone polskiemu papieżowi w Łagiewnikach, centra, rozdawanie relikwii, w tym krwi Jana Pawła II, niewiadomego pochodzenia, ale poza tym bilans wypada dość skromnie.

Na moje usilne pytanie o dokonania kard. Dziwisza jeden z księży bez wahania wymienia – oprócz wspomnianych uroczystości papieskich – przemianowanie Papieskiej Akademii Teologicznej na Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, zdobywanie poparcia dla tej idei i przede wszystkim zorganizowanie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, tych samych, podczas których papież Franciszek zwrócił szczególną uwagę na aktywność łódzkiego metropolity Marka Jędraszewskiego, późniejszego następcy Dziwisza.

Zresztą, nie jest tajemnicą, że abp Dziwisz dowiedział się o nominacji Jędraszewskiego "za pięć dwunasta", co też świadczy o utracie wpływów czy już nawet kontaktów w Watykanie.

Uroczysta msza św., podczas której papież Benedykt XVI wręczył insygnia piętnastu nowym kardynałom, wśród nich metropolicie krakowskiemu kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi. Watykan, 24 marca 2006 roku

Uroczysta msza św., podczas której papież Benedykt XVI wręczył insygnia piętnastu nowym kardynałom, wśród nich metropolicie krakowskiemu kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi. Watykan, 24 marca 2006 roku

Autor: Jacek Bednarczyk

Źródło: PAP

Po przejściu na emeryturę kard. Dziwisz wybrał też inny model niż jego poprzednik. O ile kard. Macharski wycofał się i zamieszkał u sióstr albertynek, gdzie też zmarł, o tyle kard. Dziwisz wciąż nie dawał o sobie zapomnieć.

Chętnie uczestniczył w różnych uroczystościach, przyjmował zaproszenia, co niekoniecznie podoba się obecnemu gospodarzowi Franciszkańskiej 3.

Ale czy wszystko było nie tak? Moi rozmówcy niezależnie od siebie przypominają dorobek materialny – wspomniane już Łagiewniki i inne inicjatywy – ale też świadomość kardynała własnych ograniczeń.

- Kiedyś poprosił mnie o spisanie kilku myśli przed ważnym przemówieniem zagranicznym, które później uwzględnił. Przy okazji kolejnego spotkania powiedział, że to było dla niego naturalne, bo przecież nie znał się na materii i bez sensu wymyślać koło od nowa. Nie każdy biskup potrafi powiedzieć, że się na czymś nie zna – opowiada mi jeden z księży. – Ta cała sprawa jest przykra, ale teraz jest łatwym celem i bardzo łatwo jest zrobić z niego czarną legendę – dodaje.

Kontrowersje

Z pewnością nie jest też tak, że kard. Dziwisz unikał kontrowersji, choć nie jest pewne, czy wynikało to z jego własnych działań, czy splotu wydarzeń i okoliczności, które uczyniły z niego prywatnego sekretarza Karola Wojtyły. Duże poruszenie i niesmak w wielu środowiskach wywołała jego zgoda na pochowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu wśród polskich królów.

Po ukazaniu się reportażu TVN24 o "Don Stanislao" w obronie kardynała stanął na antenie Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk: - Zrobił tyle dobrego i tak mu dziękują?! Tylko Pan Jezus jest nieomylny. A popatrzmy, ile dobra. Tyle dobra dla Polski, dla każdego z nas! (…) To jest masoneria, to są centrale antyewangelizacyjne. Mszczą się za to, co Jan Paweł II zrobił – przekonywał redemptorysta.

Tymczasem relacje kard. Dziwisza z o. Rydzykiem nie zawsze były pokojowe.

W 2007 roku na kanwie kontrowersji wokół toruńskiej rozgłośni, kard. Dziwisz domagał się na forum Konferencji Episkopatu Polski stanowczej reakcji biskupów i ustanowienia nowego zarządu Telewizji Trwam i Radia Maryja.

"Nadszedł czas, aby w imię odpowiedzialności przed Ojcem Świętym i Kościołem, a także przed tymi, którzy po nas przyjdą, zabrać ostateczny głos w sprawie zasadniczej, a sprowokowanej przez Radio Maryja. Nie chodzi tu tylko o samą osobę dyrektora, lecz o naszą odpowiedzialność za duszpasterstwo, które stopniowo wymyka się spod kontroli biskupów i przechodzi w inne ręce" – domagał się metropolita krakowski.

Wśród biskupów jego wystąpienie wywołało konsternację i kontrowersje.

Kard. Dziwisza wsparli znaczący hierarchowie, w tym kard. Kazimierz Nycz (Warszawa), ale frakcja o. Rydzyka w osobie abp. Leszka Sławoja Głódzia była silniejsza i ze zdyscyplinowania Radia Maryja wyszło to, co zawsze, a więc nic.

Atak na papieża?

Katolickie kolumny Polski chwieją się - to tytuł tekstu, który ukazał się na stronach najpopularniejszego medium informacyjnego w Niemczech, państwowego dziennika Tagesschau.

Podobnie o sytuacji w Polsce związanej z kard. Dziwiszem piszą inne dzienniki i strony internetowe w innych krajach, w tym katolickie media, omawiające sytuację w Polsce. Zresztą, nie trzeba czytać zagranicznych mediów, by zorientować się, że coś się zmienia.

Temperatura zmian wyczuwana jest także w polskojęzycznych mediach katolickich od konserwatywnych, poprzez umiarkowane i na liberalnych skończywszy.

W oczy rzuca się jednak zasadnicza różnica – o ile w polskich mediach nacisk kładzie się na samego kard. Dziwisza, o tyle w zagranicznych bardziej punktem odniesienia i zainteresowania jest sam Jan Paweł II.

Stąd też pojawiające się opinie, że z jednej strony medialna wrzawa wokół Dziwisza to atak na Jana Pawła II, który przecież nie tylko, że nic nie wiedział, bo gdyby wiedział to na pewno, inaczej by zadziałał, a z drugiej, że wszystko jest grą pozorów mającą uchronić właśnie kanonizowanego papieża, pomnik narodowej dumy, a winę zrzucić na hierarchów, którzy dziś mają dość ograniczoną przestrzeń obrony.

Sam Dziwisz po emisji reportażu opowiedział się za powołaniem niezależnej komisji, tyle tylko, że wszystkie komisje powoływane w sprawach kościelnych w Polsce albo są zależne od państwa, a pośrednio też od Kościoła, albo ich niezależność sprowadza się do pozorowania działań w oczekiwaniu, że wszystko i tak kiedyś medialnie wyschnie.

Kard. Dziwisz stał się wpływową osobą jakby z przypadku – nie ze względu na swoje walory przywódcze czy intelektualne. Stanął u boku i w cieniu Karola Wojtyły i z nim związał swoje życie na dobre i złe. Pytanie, czy jest to po prostu naturalna lojalność wobec przełożonego, czy mistyczna wartość dodana i zasługa, zwalniająca z odpowiedzialności za potknięcia i zaniedbania.

W obrazie kard. Dziwisza jak w soczewce ogniskuje się to, co typowe jest dla Kościoła hierarchicznego w Polsce, a co też oddają frazy często wypowiadane przez biskupów.

Kardynał Stanisław Dziwisz przy grobie Jana Pawła II. Watykan, 03 maja 2011 roku

Kardynał Stanisław Dziwisz przy grobie Jana Pawła II. Watykan, 03 maja 2011 roku

Źródło: PAP

Manufaktura kościelnej nowomowy charakterystyczna jest nie tylko dla kard. Dziwisza. Jest pełna "pochylania się z troską nad problemem" albo "głębokiego bólu". Już nawet nie gorszy czy oburza, a wręcz staje się czymś, do czego obserwujący w i poza Kościołem niestety przywykli i stopniowo obojętnieją.

Być może w tym sensie ukazywanie Dziwisza jako masterminda zła i wszelkiego tuszowania wydaje się niektórym – oczywiście przy odpowiednim ustawieniu reflektorów - zbyt daleko idące.

Pozostaje jednak pytanie, czy jeśli pojawią się kolejne fakty na temat sędziwych hierarchów, aktualni decydenci zdecydują się na milczenie czy na dobrze wyćwiczony gest Piłata – rzucić na pożarcie, umycie rąk i uroczysta proklamacja: Załatwione. Rozejść się.