Maciej Kowalski , 5 marca 2021

Sienkiewicz wyklęty, czyli Staś, Nel i rasizm

FORUM

Wyrzucić Sienkiewicza z kanonu lektur - domaga się część polonistów, literaturoznawców, publicystów, polityków. Zarzuty? Rasizm, seksizm, kolonializm. "Jak jego, to może i dzieła romantyczne, gdzie kobiety to nieme, bezwolne nimfy" – odpowiadają inni. Spór o "W pustyni i w puszczy" nie gaśnie. Wręcz przeciwnie.

Z lektury "W pustyni i w puszczy" wynika, że panowanie białych jest konieczne, bo gdy go brakuje, czarni nie są w stanie nawet zbliżyć się do człowieczeństwa. Biali to Kanał Sueski, chinina i wiara chrześcijańska. Czarni to lenistwo, przesądy i bezmyślne zabijanie się

- napisał w "Krytyce Politycznej" poseł Lewicy, socjolog Maciej Gdula. I sprawa napisanej sto lat temu, w innej rzeczywistości kulturowej, lektury obowiązkowej, wróciła jak bumerang.

Kiedy pół roku temu Katarzyna Fiołek, nauczycielka języka polskiego ze szkoły podstawowej w Sochaczewie, poruszona rasistowskimi rozruchami w Stanach Zjednoczonych napisała internetową petycję do ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego z apelem o usunięcie z listy lektur szkolnych "W pustyni i w puszczy", wywołała ogromną dyskusję. Zarzuty nauczycielki? Książka Sienkiewicza promuje rasizm i seksizm, a do tego utrwala szkodliwe stereotypy.

Egipt/Sudan, 1971-1973. Kadr z filmu "W pustyni i w puszczy" w reżyserii Władysława Ślesickiego, n/z Tomasz Mędrzak (Staś) i Emos Bango (Kali)

Egipt/Sudan, 1971-1973. Kadr z filmu "W pustyni i w puszczy" w reżyserii Władysława Ślesickiego, n/z Tomasz Mędrzak (Staś) i Emos Bango (Kali)

Źródło: FORUM

Poniższy tekst został pierwszy raz opublikowany 9 czerwca 2020 r.

- Jestem wielką przeciwniczką tego pisarza i bardzo chętnie usunęłabym go z listy lektur - mówi nam prof. Ewa Graczyk, literaturoznawczyni i eseistka. - Jest bardzo zachowawczy, promuje postawę, której nie waham się nazwać bezmyślną. Ale najgorsze jest to, że kultywuje mity, które dla Polaków są wręcz groźne. Chodzi mi przede wszystkim o pocieszanie się za pomocą przypominania dawnych militarnych sukcesów. Nie dość, że to wątpliwe z punktu widzenia historycznego, na dodatek w niebezpieczny sposób promuje postawę ksenofobicznego patriotyzmu. I jeszcze jeden drobiazg: te książki są po prostu bardzo długie, zużywają zdecydowanie za dużo "czytelniczej energii" młodych ludzi, której nie mają oni zbyt wiele.

Można usunąć wszystko. Ale lepiej dyskutować

O kolonialnej wymowie książki wypowiadali się też m.in. kulturoznawca Paweł Cywiński czy bardzo ceniony krytyk i eseista prof. Jan Błoński. Ale byli też tacy, jak np. znany literaturoznawca i ekspert w dziedzinie twórczości Sienkiewicza, prof. Ryszard Koziołek, którzy mocno bronili obecności "W pustyni i w puszczy" w kanonie, wskazując, że książkę należy dziś czytać w krytyczny sposób. Niektórzy petycję krytykowali ze znacznie bardziej radykalnych pozycji - jej autorka zaczęła dostawać mnóstwo hejtu od osób zarzucających jej przesadną poprawność polityczną.

Koziołek stwierdził, że jest jednak bardzo wdzięczny za petycję, dlatego że wywołuje ona kolejną dyskusję na temat kanonu lektur, a trzeba go nieustannie przeglądać i zastanawiać się, jak go zmieniać.

Kolejni nauczyciele i nauczycielki, literaturoznawcy i literaturoznawczynie zastanawiają się nad sensem obecności powieści Sienkiewicza na liście lektur i nad innymi pozycjami, które się tam znalazły.

- Mam wrażenie, że to jest jednak temat zastępczy - mówi Marta Makowiecka, która od trzech dekad uczy języka polskiego w warszawskim Liceum "Bednarska".

Bo przecież nikt rozsądny nie przeczyta dziś "W pustyni i w puszczy", nie widząc niedzisiejszego charakteru tej powieści. Omawiana przez mądrego nauczyciela czy nauczycielkę może się stać znakomitym punktem wyjścia do rozmowy o XIX-wiecznym rasizmie i kolonializmie

- Można przy tej okazji zmienić perspektywę i opowiedzieć o tych sprawach nie, jak Sienkiewicz, z punktu widzenia zadowolonego białego posiadacza niewolników, ale z perspektywy torturowanych i mordowanych ludzi. Można też poszerzyć perspektywę, np. pokazać film dokumentalny na ten temat. Jest wiele sposobów, żeby wychodząc od tej powieści, przedstawić uczennicom i uczniom dużo sensownych z dzisiejszego punktu widzenia treści - tłumaczy.

Makowiecka jest zadowolona, że ta dyskusja się zaczęła, ale twierdzi, że trzeba pamiętać o bardzo ważnym założeniu: nie można do tekstów literackich z XVIII czy XIX wieku przykładać współczesnej miary:

Gdybyśmy tak mieli na to spojrzeć, musielibyśmy zrewidować cały kanon i wyrzucić z niego o wiele więcej pozycji. Przy takim założeniu w pierwszej kolejności pozbyłabym się całej literatury romantycznej, bo jeśli czytać ją z dzisiejszej perspektywy, okazuje się bardzo kontrowersyjna, np. z feministycznego punktu widzenia. Te wszystkie miłosne poematy są przecież skrajnie seksistowskie i pokazują kobiety jako jakieś nieme, bezwolne nimfy, trzecia część "Dziadów" z kolei może mocno urazić wszystkich ateistów. Tę listę mogę ciągnąć jeszcze długo, ale to oczywiście lista absurdalna

Zdaniem polonistki "absurdalne jest czytanie literatury sprzed 150 czy 250 lat inaczej niż jako zapis pewnego momentu, pewnej epoki, jako pozycje rejestrujące przemiany światopoglądowe i obyczajowe". - Można oczywiście zastanawiać się nad konkretnymi wyborami i proponować odnośnie konkretnych epok teksty lepsze literacko: wydaje mi się np., że znacznie bardziej warto czytać "Portret Doriana Graya" Oscara Wilde'a niż "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego. Można, a nawet powinno się przewietrzyć pod tym kątem cały kanon, bo nie był on zmieniany od dawna - podkreśla Makowiecka.

Podobnym okiem na zestaw lektur obowiązkowych spojrzał także prof. Stefan Chwin, literaturoznawca, prozaik i eseista, który niedawno napisał esej mocno krytykujący sienkiewiczowski "Potop".

Obecny kanon lektur to przecież parada trupów, czyli pisarzy już nieżyjących, którzy mówią smutne rzeczy podobnym głosem. Bardzo mało w tym zestawie XX wieku. Mało też twórczyń i twórców z zagranicy. Wyraźnie widać chęć zamknięcia się we własnym patriotyczno-narodowym kółku. Tak jakby uczniowie mieli zupełnie nie interesować się tym, co się dzieje na świecie, jakie to problemy roztrząsali i do jakich wniosków dochodzili inni

- tłumaczy Stefan Chwin.

- Brakuje też bardzo poczucia humoru, ironii, żartu. Dzieci i młodzież nie dowiedzą się w szkole, że literatura może być po prostu zabawna i potrafi w lekki sposób mówić o ważnych sprawach. I przede wszystkim brak spięć między dziełami, nie ma polemiki między nimi, nie ma dyskusji, tak jakby ktoś chciał wychować polską młodzież na ludzi, którzy nie powinni pchać się do żadnych poważniejszym sporów o cokolwiek. Mają lektury przeczytać, zapamiętać, co trzeba i koniec - dodaje.

- To parada pisarzy i pisarek, którzy stoją w jednym rzędzie i recytują swoje literackie monologi. Nikt się tu z nikim nie zderza, nikt nie spiera, nikt nie broni swoich racji, nikt nie odnosi się krytycznie do innych, nikt nikomu nie wadzi. Tak pomyślane lekcje polskiego mają przede wszystkim nudzić uczniów i broń Boże, nie budzić żadnych żywszych reakcji. Nikt tu nikogo nie wciąga w żaden ważniejszy spór, a przecież żywa kultura to jest przestrzeń nieustannego, emocjonującego sporu między ludźmi i ideami - twierdzi Chwin.

Co warto zmienić w kanonie lektur szkolnych?

Prof. Stefan Chwin zaproponował kilka konkretnych zmian w kanonie.

- Myślę, że przydałoby się tu trochę więcej Lema z jego przenikliwą inteligencją i poczuciem humoru na przykład z "Bajek robotów". Za mało jest Mrożka. Skoro mamy "Redutę Ordona" Mickiewicza, powinna być też "Śmierć porucznika" - te teksty prowadzą ze sobą inteligentny, dowcipny dialog. Dodałbym więcej Gombrowicza. Skoro Sienkiewicza mamy tak dużo, myślę, że najlepsza byłaby "Ferdydurke" albo "Transatlantyk" jako zabawna, inteligentna przeciwwaga dla "Potopu" - proponuje profesor.

Henryk Sienkiewicz

Henryk Sienkiewicz

Autor: Kazimierz Pochwalski

Źródło: East News, Roger Viollet

- Do tego dodałbym jeszcze licealistom popularną "Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi Mostowicza ze względu na wieczną aktualność tej książeczki. I wybór "Myśli nieuczesanych" Leca. Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna ważna powieść: "Cudzoziemka" Marii Kuncewiczowej. Wiem, że dużo młodych ludzi, zwłaszcza dziewcząt, ma problem z matką, książka Kuncewiczowej mądrze się odnosi się do tej kwestii - podkreśla Chwin. I dodaje:

- I jeszcze jeden ważny dodatek – dlaczego w kanonie jest tak mało baśni Andersena? One są takie piękne i pełne ważnych archetypów, bez których nie da się ze zrozumieniem czytać literatury, a nawet oglądać filmów w telewizji. Kanon lektur szkolnych bez Królowej Śniegu, Kaja i Gerdy?