Mirosław Różański , 16 kwietnia 2020

Czekając na wojnę bez bomb (Opinia)

Gen. Mirosław Różański, Marcin Bielecki, PAP

Jednym z kół zamachowych, które mają rozruszać gospodarkę światową po koronawirusie, będzie przemysł zbrojeniowy. Czy w tej sytuacji powinniśmy się obawiać konfliktu? Nie takiego, o jakim myślimy – pisze dla Wirtualnej Polski gen. Mirosław Różański.

Świat stanął w obliczu kryzysu, którego nikt się nie spodziewał, a raczej nie spodziewano się przyczyny jego wystąpienia.

Niewidzialny przeciwnik

Dotychczas najważniejsze wydawało się obserwowanie wskaźników ekonomicznych największych gospodarek czy analizowanie zasobów surowców naturalnych.

Ewentualnie zastanawiano się, jak rekompensować niż demograficzny w wielu krajach, który skutkował brakiem rąk do pracy.

Wychwycenie w porę niepokojących sygnałów dawało możliwość w miarę szybkiej reakcji.

Za sprawą koronawirusa, który pojawił się nagle, a jeszcze szybciej się rozprzestrzenił na cały glob, wszystko to stało się problemami drugorzędnymi.

Bo jak walczyć z zagrożeniem, którego nie widać i nie czuć? Którego nie da się precyzyjnie zlokalizować, a które sprawia, że umiera dziesiątki tysięcy ludzi, a ponad milion jest zarażonych.

Powszechne oczekiwanie, że po opanowaniu pandemii koronawirusa świat się zmieni, że ludzie będą zwracali uwagę na swoje bezpieczeństwo, że społeczeństwa dzisiaj dotknięte tragedią zjednoczą się w poszukiwaniu "lepszego jutra", uważam za nierealne.

Okazało się, że nawet najbogatsi - Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Szwecja - którzy na początku epidemii ją lekceważyli - skapitulowali.

Brak antidotum spowodował, że jedyną obroną przed pandemią i jej rozprzestrzenianiem jest izolacja pojedynczych ludzi, rodzin i społeczeństw.

Zamarł handel, usługi i produkcja. Ostatecznych strat nikt nie potrafi dzisiaj oszacować. Gospodarka światowa nie spowolniła. Ona się zatrzymała.

To oczywiste, że przechodziła i będzie przechodzić kryzysy. Przywołam choćby "Czarny czwartek" z 1929 roku, gdy krach na giełdzie w Nowym Jorku zatrząsł nie tylko Stanami Zjednoczonymi, ale gospodarką światową.

Przypomnę ogólnoświatowy kryzys z 1973 roku spowodowany gwałtownym wzrostem cen ropy naftowej w wyniku embarga nałożonego przez państwa OAPEC na Stany Zjednoczone.

W przypadku tych kryzysów można było jednak mówić o sygnałach ostrzegawczych.

Przy pandemii koronawirusa zostaliśmy ich pozbawieni.

Najbogatsi nadadzą tempo

Ludzkość pod względem medycznym w końcu znajdzie szczepionkę i koronawirus zostanie pokonany.

Wtedy zacznie się jednak znacznie trudniejszy okres - rozpędzanie gospodarki.

Również tym razem decydującą rolę będą odgrywać najbogatsze i najbardziej rozwinięte kraje. Sama historia pokazuje, że to właśnie one podejmują działania naprawcze przywracające równowagę i zapewniające dalszy rozwój społeczeństw.

Kraje, o których mówię, to grupa G-7. Francja, Japonia, Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Kanada będą nadawać tempo w procesie odbudowy gospodarki światowej.

Oczywiście nie wolno przy tym zapominać o jeszcze o dwóch globalnych graczach.

Dotychczas prymat globalny i funkcję "światowego policjanta" spełniały Stany Zjednoczone. Pole to oddają jednak Rosji, która angażuje się w walkę z globalnym zagrożeniem, jakim jest terroryzm. W konsekwencji Rosja wypiera USA z dotychczasowych rejonów dominacji jak Bliski Wschód czy Afryka Północna.

O Rosji, która była członkiem "G", ale po aneksji Krymu została z niej wykluczona i o Chinach, które są istotnym elementem i to bynajmniej nie dlatego, że pandemia rozpoczęła się w Państwie Środka.

Do dalszych rozważań chciałbym bowiem przywołać dane dotyczące produkcji uzbrojenia i udziału w światowym handlu bronią przez niektóre z przywołanych krajów.

Chcemy broni – to się nie zmieni

Największym producentem broni na świecie są Stany Zjednoczone. Tak wynika z raportu ogłoszonego przez Sztokholmskie Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI).

Jak podaje z kolei Bloomberg, obroty 100 największych producentów broni osiągnęły w 2018 roku wartość 420 mld dolarów, z czego amerykańskie firmy zgarnęły 246 mld dol. (59 proc.).

Na drugim miejscu w rankingu największych producentów broni jest Rosja z 8,6 proc. udziału w rynku. Trzecie miejsce zajmuje Wielka Brytania (8,4 proc.), a czwarte Francja (5,5 proc.).

W zestawieniu nie uwzględniono Chin. W ich przypadku powód jest prosty - brak szczegółowych danych. Bloomberg szacuje jednak, że w Chinach działa od trzech do siedmiu firm, które można zaliczyć do 100 czołowych producentów broni na świecie.

Jeszcze trudniej uzyskać dane mówiące, jaką część PKB poszczególne kraje uzyskują z produkcji uzbrojenia. Należy jednak przyjąć, że nie są to marginalne części budżetu.

Systemy uzbrojenia nie są towarami konsumpcyjnymi, wyposażenie własnych armii i potencjalnych nabywców byłoby funkcją skończoną i w pewnym momencie podaż przewyższyłaby popyt.

A to groziłoby zamknięciem tych 100 wspomnianych największych firm zbrojeniowych. Pytanie retoryczne – czy główni gracze sceny geopolitycznej pozwolą na to? Odpowiedź jest oczywista. Dlatego konflikty nie ustają, a co rusz pojawiają się nowe.

Ludzkości w wystarczający sposób nie przeraziła nawet II wojna światowa.

Wyliczono, że do dziś po 1945 r. miało miejsce około 2,5 tys. większych konfliktów zarówno międzypaństwowych - czyli działania zbrojne podejmowane przez jedno państwo przeciwko drugiemu, jak i konfliktów wewnętrznych, które były inspirowane z zewnątrz, a często prowadziły do wojen domowych.

Powszechne oczekiwanie, że po opanowaniu pandemii koronawirusa świat się zmieni, że ludzie będą zwracali uwagę na swoje bezpieczeństwo, że społeczeństwa dzisiaj dotknięte tragedią zjednoczą się w poszukiwaniu "lepszego jutra", uważam za nierealne.

Owszem, zapewne środowiska naukowe będą ustanawiały nowe relacje. Może nastąpi czy też już następuje, wymiana informacji dotycząca sposobów walczenia z takimi zagrożeniami jak wirusy czy ocieplenie klimatu i jego zanieczyszczenie.

Na jedną zmianę nie ma jednak co liczyć - zapotrzebowanie na broń będzie permanentne.

Na co liczy wielka trójka

Wracając z misji w Iraku, podczas postoju w Kuwejcie, widziałem w jednej z baz swoiste cmentarzysko sprzętu amerykańskiego uszkodzonego podczas operacji "Iraqi Freedom".

"Smutny widok" – taką opinią podzieliłem się z kolegą z US Army.

Jego odpowiedź zmieniła moje wyobrażenie o prowadzeniu współczesnych konfliktów. Wytłumaczył mi, że jego bliscy pracują w firmie zbrojeniowej i w miejsce każdej wystrzelonej rakiety i zniszczonego sprzętu trzeba wyprodukować nowe. Póki tak się dzieje, jego rodzina ma pracę i dobrze zarabia. Tak jak dobrze prosperuje zatrudniający ich koncern zbrojeniowy.

Wyjście z kryzysu gospodarczego po ustaniu pandemii będzie wymagało zdynamizowania produkcji we wszystkich dziedzinach życia. Zapewne kołem zamachowym dla graczy z klubu G-7 plus Chiny i Rosja będzie w dużej mierze przemysł zbrojeniowy.

Tempo nadawać tu będą Stany Zjednoczone, Chiny i Rosja.

Jeżeli przyjmiemy, że komputery i urządzenia peryferyjne są już uzbrojeniem, to konflikt z ich wykorzystaniem na skalę globalną jest wysoce prawdopodobny.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę trwającą walkę o prymat globalny między Chinami a USA oraz budowę mocarstwowości przez Rosję, przyjąć należy, że żadne z tych państw nie zwolni prędkości budowania swojego militarnego potencjału.

Dalej będą zabiegały również o to, by byli chętni do pozyskiwania nowych systemów uzbrojenia. Wspomniane państwa będą równocześnie zainteresowane w dokonywaniu "rotacji" własnych zasobów i zapasów.

Dotychczas prymat globalny i funkcję "światowego policjanta" spełniały Stany Zjednoczone. Pole to oddają jednak Rosji, która angażuje się w walkę z globalnym zagrożeniem, jakim jest terroryzm. W konsekwencji Rosja wypiera USA z dotychczasowych rejonów dominacji jak Bliski Wschód czy Afryka Północna.

Rosja dążyć też będzie od odbudowy strefy wpływów w byłych republikach radzieckich i wschodniej części Europy. Destabilizować będzie również Unię Europejską, w czym nie będzie przeszkadzała jej obecna administracja amerykańska. Kontynuowała będzie również politykę przyjaznych gestów wobec państwa NATO takich jak Turcja czy Węgry.

Chiny nigdy nie prowadziły agresywnej polityki militarnej. Ich siłą była i jest dominacja demograficzna teraz spotęgowana dodatkowo ekspansją gospodarczą.

Trzeba wziąć pod uwagę, że Chiny nie mają problemu, aby kooperować z żadnym krajem. Dla nich nie ma znaczenia, jaki system polityczny czy gospodarczy panuje u potencjalnego partnera. Dlatego tam, gdzie demokracje zachodnie odmawiają współpracy z powodu niedemokratycznych rządów, tam wchodzą Chińczycy.

Uważam, że ten kierunek zostanie utrzymany. Chiny zintensyfikują ekspansję szczególnie teraz poprzez oferowanie atrakcyjnego wsparcia finansowego i gospodarczego. Szczególnie chętnie angażują się w realizację projektów związanych z technologiami cyfrowymi.

Stany Zjednoczone, jeżeli obecna administracja będzie kierować państwem przez kolejne cztery lata, skupione będą na sprawach wewnętrznych. "Na zewnątrz" Iran zostanie potwierdzony jako "target", który należy zneutralizować wszelkimi dostępnymi środkami z użyciem środków militarnych włącznie.

Prezydent Trump jest biznesmenem, który postanowił zostać politykiem, i trudno mi jest wyobrazić sobie jego stanowczą reakcję militarną w konfrontacji z Rosją czy Chinami. Sytuacja może ulec zmianie, kiedy jesienią tego roku miejsce na Kapitolu zajmie inny polityk bez względu czy to będzie republikanin, czy demokrata.

Konfliktu militarnego z użyciem broni konwencjonalnej lub masowego rażenia o charakterze globalnym nie należy się spodziewać. Wszyscy główni gracze wiedzą, jak wiele by na nim stracili.

Wywoływane będą natomiast lokalne konflikty angażujące kraje regionu. Zagrożony jest tym głównie Bliski Wschód, Azja i Afryka. Nie zmniejszy się zagrożenie terrorystyczne, które może być katalizatorem działań zbrojnych, ale wszystkie one będą miały charakter regionalny.

Uwaga geopolitycznych graczy od kilku lat skierowana została na Antarktydę i Arktykę wraz z ich zasobami surowcowymi. Kryzys gospodarczy może zaostrzyć walkę o dominację nad tymi mało eksploatowanymi obszarami.

Wojna przyszłości

Kosmos stał się nie tylko areną wyścigu technologicznego. Jest on środowiskiem, w którym znajdują się systemy łączności, lokalizacyjne, których unieszkodliwienie lub kontrolowanie pozwoli wpływać na funkcjonowanie nie jednostek, czy grup społecznych, ale całych państw.

A wszystko to "spięte" jest cyberprzestrzenią. I to jest w moim przekonaniu przyszły teatr prowadzenia działań o charakterze globalnym.

Jeżeli dzisiaj tworzy się cyber dowództwa, jeżeli mówimy nie tylko o cyber obronie, ale i o atakach w sieciach komputerowych, to nakazuje redefiniować pojęcie konfliktu o charakterze militarnym.

Jeżeli przyjmiemy, że komputery i urządzenia peryferyjne są już uzbrojeniem, to konflikt z ich wykorzystaniem na skalę globalną jest wysoce prawdopodobny.

O autorze: Mirosław Różański jest generałem broni Wojska Polskiego w stanie spoczynku. W latach 2015-2016 był Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych.